Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus (Ef 5, 14)
W Ewangelii czytamy, że kiedy do Jezusa docierały wiadomości o czyjejś śmierci, to On ze spokojem odpowiadał, że opłakiwana przez żałobników osoba nie umarła tylko śpi, co czasami powodowało wybuchy śmiechu wśród tych, którzy słyszeli takie „oderwane od życia” (a może oderwane od śmierci?) słowa Zbawiciela. Te ewangeliczne epizody mówią nam przede wszystkim o jednym: że Jezus nieco inaczej patrzył na życie ludzkie. Inaczej też patrzyła Maryja. I inaczej niż my na śmierć i życie patrzy ikonografia.
Jest taki typ ikony zwany Κοίμησις της Θεοτόκου (Koimesis tes Theotoku – Zaśnięcie Bożej Rodzicielki), przedstawiający wydarzenie, które my w Kościele katolickim świętujemy 15 sierpnia w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Skąd jednak tak radykalnie inne podejście? Dlaczego Kościoły Wschodnie mówią o zaśnięciu, a nawet o śmierci (bo greckie słowo koimesis można przetłumaczyć zarówno jako zaśnięcie jak i jako śmierć – zresztą zgodnie z logiką Ewangelii Chrystusa), podczas gdy Kościół Zachodni akcentuje wręcz porwanie Maryi z duszą i ciałem do nieba i wywyższenie jej ponad świat naznaczony śmiertelnością?
Ikona w przeciwieństwie do malarstwa zachodnioeuropejskiego malowana jest nie barwami uczuć, ale światłem Prawdy. Oczywiście to rozróżnienie nie jest rozróżnieniem absolutnym. Przecież i sakralne malarstwo świata zachodniego dąży do przedstawienia prawdy, która jednak ma nieco inną rangę i która wyrażana jest w nieco odmienny sposób.
Tutaj wystarczy nam zaznaczyć, że zachodnioeuropejskie przedstawienie ciała Maryi unoszonego w asyście aniołów ku górze, również przedstawia prawdę, która jednak nie posiada tak ogromnego ładunku teologicznego, jak ta przedstawiona ikonicznie. Wizerunki zachodnioeuropejskie mają nade wszystko działać na emocje i wzbudzić podziw dla ogromnego majestatu, który nie liczy się ze śmiercią, pokonaną przez Chrystusa. Maryja pełna blasku, spowita przez obłoki, wkracza w świat życia wiecznego i zaczyna królować. A świadomość tak ogromnego wywyższenia powinna zapierać nam dech w piersi. I oczywiście ten porażający obraz jest prawdą sformułowaną dogmatycznie przez Piusa XII i ogłoszoną w Konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus 1 listopada 1950 r.: „…Powagą Pana Naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”.

Zachodnioeuropejskie przedstawienie Wniebowzięcia NMP (Peter Paul Rubens)
Cały ładunek teologiczny odróżniający przedstawienia znane nam z naszych kościołów od cerkiewnych ikon skupia się na sformułowaniu „po zakończeniu ziemskiego życia”. I bynajmniej nie jest to jakiś poboczny szczegół. Dotyka on rzeczywistości śmierci i umierania, w której my jeszcze jesteśmy zanurzeni i której ostateczność niechybnie nas czeka. Winniśmy jednak wiedzieć, że dogmaty tak naprawdę nie są opisami jakiejś niedostępnej nam rzeczywistości, nie są opowieścią tylko o tym, jaki jest Bóg sam w sobie, ale dogmaty określają i wyznaczają kształt naszej modlitwy, wiary i w ogóle naszego życia. Bóg dając nam Objawienie, nie zachowuje się jak narcystyczny celebryta opowiadający o swojej wspaniałości. On objawiając nam siebie zawsze mówi o ogromnej miłości do człowieka. A o sobie o tyle, o ile jest to potrzebne, żeby tej miłości nam dowieść. Jego Imię jest miłością do nas…
Najważniejszą różnicą odróżniającą przedstawienia zachodnie od wschodnich jest więc w ikonie Koimesis spojrzenie na zagadnienie ludzkiej natury, cielesności i śmiertelności. W ikonach prawosławnych postać Jezusa stoi nad ciałem Maryi. Ciało Bożej Rodzicielki leży swobodnie na ozdobnym łożu. Jej oczy są zamknięte, co w języku ikon oznacza nie tyle, że postać śpi, ale że jest martwa. Jezus natomiast na dłoniach trzyma duszę Maryi, która przybiera postać niemowlęcia. Bardzo często Jezusowi towarzyszy świat niebieski: Serafini, Archaniołowie z gromnicami, święci, którzy odeszli przed Maryją. Wokół łoża zebrani są Apostołowie reprezentujący Kościół. U podstawy ikony zazwyczaj znajduje się postać żydowskiego kapłana, który chciał zbezcześcić święte ciało Dziewicy, a któremu w jednym momencie Archanioł Michał odcina dłonie.
Zanim jednak spróbujemy szczegółowo przeczytać konkretną ikonę zaśnięcia, zajmiemy się najpierw bardziej fundamentalnym dla tego typu przedstawień samym podejściem do kwestii cielesności i śmierci.
Otóż wyobrażenia zachodnioeuropejskie bardzo mocno akcentują już sam moment wstąpienia do nieba i uwielbienia ludzkiego ciała. Takie podejście oczywiście stanowi przykład bardzo ważnego dowartościowania nie zawsze respektowanej wśród chrześcijan prawdy o ludzkiej cielesności. Niestety, bardzo często zbytnie przeakcentowanie „duchowości” prowadziło do lekceważącego stosunku względem ciała. A podejście takie niewątpliwie obraża Boga, który sam stał się Ciałem. Brak należytego szacunku dla ciała, które przecież jest świątynią Ducha Świętego, może skutkować takimi wypaczeniami, w których wierni w imię rozwoju duchowości zaczynają lekceważyć sferę cielesną. Warto zdać sobie również sprawę z tego, że traktowanie ciała jako rzeczy służącej człowiekowi do zyskiwania przyjemności, jako towaru na sprzedaż, czy też odzieranie sfery cielesności z przynależnej mu tajemnicy, czyli w gruncie rzeczy wszystko to, co przez współczesny, zagubiony świat bywa nazywane wyzwoleniem cielesności, również wynika z ukrytego niedowartościowania tego Boskiego cudu jakim jest ciało. Wizerunki Maryi porywanej do nieba z duszą i ciałem oczywiście chcą bronić prawdy o świętości ludzkiego ciała. Problem tkwi jednak w tym, że ukazują one ciało Maryi po przekroczeniu progu przyszłego życia, a więc ukazują ciało uwielbione, co pozostawia wątpliwość czy także nasze ziemskie, grzeszne ciała także są święte?
Równowagę w tej kwestii przywraca ikona. Ona ciału oddaje należną cześć i to w całej rozciągłości. Kontemplując ikonę możemy poznać nie tylko, że Bóg jest święty, ale również, że my – w naszej cielesności jesteśmy święci! Ikona jest przecież oknem, przez które pada światło, również na naszą cielesność… A światło w ikonie najintensywniej wpada ze świata Boskiego właśnie przez „szczelinę” ciała. Kiedy więc patrzymy na ikonę pisaną światłem, możemy poznać, że to jest opowieść o naszym ciele. Ono też jest przeniknięte światłem…

Bizantyjska ikona Zaśnięcia Bożej Rodzicielki (Teofan Grek)
Ikona, która na pierwszym planie zestawia uwielbionego Chrystusa z ciałem Maryi i to ciałem martwym, czyli znajdującym się w stanie, który budzi najwyższy lęk i sprzeciw przed uznaniem go za godne czci podobnej do tej, którą otaczamy świętych – tych, którzy są przeniknięci Duchem i zanurzeni w Źródle życia. Ikona Zaśnięcia mówi nam przez to o najwyższych paradoksach Boga, o Jego miłości, dla której nie ma żadnej granicy, który potrafi kochać nas totalnie i ostatecznie, przenikając najgłębsze warstwy naszego człowieczeństwa, które nawet nam samym trudno zaakceptować i ukochać.
Nie jest więc przypadkowym fakt, że głowa Maryi jest otoczona nimbem. Bóg, kiedy raz dotyka człowieka swoją miłością, nigdy już swojej miłości nie cofa. Przecież sam Chrystus przyjął naturę ludzką aż do końca, aż do śmierci, do zstąpienia do Otchłani, do ludzkiego lęku i ludzkiego umierania…
I co ważne: sztuka wschodnia i zachodnia tak naprawdę nie są przeciwstawne względem siebie i nie mówią o dwóch różnych „prawdach”. Jedna i druga chcą nam przypomnieć oczywisty fakt, o którym uparcie zapominamy: że człowiek ma dwoje oczu, a nie jedno, i właśnie dlatego potrafi patrzeć głębiej.
Profesjonalnie mówi się, że ikonę się pisze, a nie maluje. Nie chodzi tu jednak wcale o technikę, bo z technicznego punktu widzenia faktycznie ikonę maluje się zazwyczaj temperą jajeczną nakładaną na deskę pędzelkami. „Pisanie” ikony dotyczy sposobu jej kontemplowania, bowiem ikonę, jak każdy wizerunek, kontempluje się, jednak nie w taki sposób, aby wywołać wrażenia estetyczno-emocjonalne. Tutaj chodzi o poznanie Prawdy, o zetknięcie się z opowieścią, która posiada wymiar uniwersalny, która chociaż dotyczy historycznego Objawienia, to jednak przekazuje prawdę zawsze aktualną. Jeśli zatem ikona jest opowieścią, to żeby ta opowieść wybrzmiała w naszych sercach, musi najpierw być przeczytana. I dlatego właśnie ikonę się pisze.
Bardzo często opowieści ikoniczne swoją treść czerpią nie tylko ze źródła ewangelii kanonicznych, ale też z apokryfów. Nie oznacza to oczywiście, że te apokryficzne opowiadania nie są zgodne z Objawieniem. Ikonografia wschodnia bardzo mocno dba o ortodoksję. Może jednak pozwolić sobie na czerpanie z apokryfów, gdyż w ikonie nie chodzi o fakty historyczne – ikona nie przekazuje czystej historii, ale używa jej jako pretekstu do opowiedzenia o rzeczywistości Boskiej, uniwersalnej, wiecznej.
Również ikona Zaśnięcia powstała w oparciu o opowiadanie apokryficzne. U jej podstaw leżą opowieści zawarte w apokryfach: Słowo Jana Teologa na Zaśnięcie Bogarodzicy i Słowo Jana arcybiskupa z Tesalonik. Mówią one o tym, że tak jak Apostołowie po zmartwychwstaniu rozeszli się po świecie, by głosić Ewangelię, tak samo Maryja przebywała w różnych miejscach. Przez długi czas mieszkała z Apostołem Janem w Efezie, mieście w którym umiłowany uczeń Pana został biskupem. Pod koniec swojego życia Maryja przeniosła się jednak do Jerozolimy, w której przełożonym gminy chrześcijańskiej był św. Jakub. Tam właśnie do Maryi dwukrotnie przybył Archanioł Gabriel, zapowiadając Matce Bożej zbliżającą się śmierć. Dla Maryi wiadomość Archanioła oznaczała to samo, co wiadomość przyniesiona prze niego kilkadziesiąt lat wcześniej, kiedy Archanioł ogłosił jej, że pocznie i porodzi Syna. Maryja słysząc o zbliżającej się śmierci, znowu tak jak przed laty odczytała to jako ogromną, niewyobrażalną zapowiedź bliskości Zbawiciela. Bo przecież znowu się z Nim połączy w jedno…
Po tej wiadomości Maryja samodzielnie zaczęła przygotowywać wszystko na swoją śmierć. Udekorowała pomieszczenie i łoże na którym miała odchodzić. Poinformowała o swoim widzeniu św. Jana, który z kolei przekazał tę wiadomość św. Jakubowi. Na samym pogrzebie Maryi zjawili się w cudowny sposób także inni Apostołowie.
Dalej opowieść podaje, że w chwili śmierci Apostołowie oczyma duszy zobaczyli, że łoże Maryi zaczyna ogarniać ogromna światłość, z której poczęli wyłaniać się aniołowie i święci. W końcu pojawił się i sam Chrystus, który zapytał Maryję o jej duszę, na co ona odpowiedziała: „Uwielbia Dusza moja Pana. I rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim. Bo spojrzał na swoją pokorną służebnicę” (Łk 1,46-48). W tym też momencie Maryja zamknęła oczy, a Apostołowie wzrokiem duszy zobaczyli, że Jezus trzyma na swoich dłoniach jej duszę w postaci niemowlęcia.
Sam pogrzeb Dziewicy był bardzo uroczysty. Uczestniczyło w nim bardzo wielu ludzi. Nie wszystkim jednak podobało się to, że Maryi oddawana jest tak ogromna cześć. Jeden z kapłanów żydowskich, obawiając się, że taki szacunek względem martwego ciała może być wyrazem bałwochwalstwa, chciał udowodnić zebranym, że Maryja nie jest nikim wyjątkowym i nie zasługuje na tak ogromną chwałę. Żeby tego dowieść postanowił przewrócić łoże Maryi. Jednak w tym samym momencie, w którym Afoniasz (bo tak miał na imię ów kapłan) rzucił się na łoże, pojawił się Archanioł Michał i jednym uderzeniem miecza odciął mu dłonie, które za sprawą modlitwy św. Piotra zostały później uzdrowione. Tyle historii… I niewątpliwie już sama opowieść przywołuje liczne skojarzenia, jak chociażby to z odciętym w Ogrójcu przez Piotra uchem Malchusa. Te wszystkie skojarzenia oczywiście nie są przypadkowe i niosą ze sobą ogromny ładunek teologiczny. My jednak skupmy się na ikonie.

Zaśnięcie Bogarodzicy
Na pierwszym planie naszej ikony leży ciało Maryi. Ułożenie horyzontalne nie jest podyktowane tylko faktem śmierci. Ciało Maryi rozciąga się w poziomie, mówiąc nam przez to, że wyraża ono prawdę o całej ludzkości oraz prawdę o tym, że Maryja jest typem (obrazem) całego Kościoła. Tuż za nią stoi wyprostowany Chrystus reprezentując wertykalną jedność z Bogiem (całe wydarzenie wpisane jest więc w krzyż). Wokół ciała Maryi zgromadzeni są Apostołowie. Najbliżej znajduje się Jakub, bardzo mocno pochylony nad ciałem Bożej Rodzicielki. Jest ubrany w szaty biskupie, gdyż to on był zwierzchnikiem gminy Jerozolimskiej, w której wszystko się odbywało. Jego bliskość mówi o tym, że to faktycznie Kościół ma przywilej bliskości i prowadzenia nas do rzeczywistości Boskiej. Po tej samej stronie za św. Jakubem, znajduje się najbardziej ukryty, jakby schowany za innymi postaciami św. Jan. Jego niebieska szata wyraża duchowość i charyzmat. Dłoń przyłożona do twarzy świadczy o świętym zdumieniu nad tajemnicami wiary – wszak Jan w Kościołach Wschodnich posiada przydomek Teologa, co unaocznia jego niezwykłe poznanie i zrozumienie spraw Bożych. Jan jest również Apostołem najmocniej kojarzonym z miłością. Cała jego teologia jest wielkim hymnem miłości Bożej. Dlatego też stoi on tuż przed przybyłym z niebios wraz z Jezusem św. Józefem – Oblubieńcem Najświętszej Maryi Panny. Po drugiej stronie, tuż przy głowie stoi św. Piotr, co również nie jest przypadkowe, zważywszy, że Maryja jest obrazem Kościoła, a Piotr jego widzialną głową. Piotr jednak, jako najwyższy namiestnik i sternik Kościoła reprezentuje go nieco inaczej niż Maryja. Ona obrazuje Kościół doskonały, spełniony, odradzający się w śmierci, która jest przecież nierozerwalnie związana z obecnością Chrystusa. Piotr reprezentuje Kościół pielgrzymujący. Odziany jest on w białą szatę – bo Kościół już tutaj na ziemi jest święty, jest wybielony drogocenną krwią Baranka. Nie posiada jednak jeszcze pełnej chwały, dlatego wierzchnia szata Piotra, chociaż ma złoty odcień, to pozbawiona jest blasku. Kadzidło w jego rękach wyraża natomiast modlitwy i hołd składany przez Kościół wobec wielkich tajemnic Bożych.
Ci trzej Apostołowie (Piotr, Jakub i Jan) są dokładnie tymi trzema, którzy zawsze towarzyszyli Jezusowi w najważniejszych momentach Jego życia. Po prawej stronie znajduje się jeszcze św. Paweł w zielonej szacie. Apostoł Narodów reprezentuje świat pogański, pozyskany przez niego dla Ewangelii, który w jego osobie na ikonie chyli się przed wielkimi tajemnicami Bożymi. Jego zielona szata symbolizuje nowe życie i przebudzenie się ze snu – czego sam Paweł szczególnie doświadczył w swoim nawróceniu i życiu i do czego prowadził tych, do których był posłany.
U podstaw ikony, przed łożem, znajduje się haniebny Afoniasz, któremu Archanioł Michał odcina dłonie. Ogromną siłę wyrazu posiada fakt, że to Anioł, czyli stworzenie które samo nie posiada ciała (!) staje w obronie jego świętości. Pośrednio ta walka pokazuje wyższość cielesnego człowieka nawet nad aniołami, bo przecież i sam Syn Boży nie stał się aniołem ale człowiekiem – ciałem (por. Ps 8, 6-7; Hrb 1, 4)!
Wokół Maryi gromadzi się nie tylko świat żywych, ale i umarłych, którzy przybywają w blasku Chrystusa. Zarówno aniołowie jak i święci znajdują się w mandorli, która wyraża chwałę Zbawiciela. Oznacza to, że święci po śmierci mają udział w Jego wywyższeniu. Po drugie, mandorla oznaczą tą samą chwałę, która pierwszy raz objawiła się w światłości góry Tabor w scenie Przemienienia. Jeśli więc Jezus w chwili śmierci przybywa otoczony mandorlą, oznacza to, że tutaj nie ma miejsca jakieś proste zakończenie życia, ale jego pełne chwały przemienienie.
W towarzystwie Jezusa znajduje się wspomniany już Józef – Oblubieniec Najświętszej Maryi. Znajduje się zaraz za św. Janem reprezentującym miłość, co faktycznie dowartościowuje miłość małżeńską, która przecież nie jest tylko ludzką miłością, ale Boską – podniesioną do rangi sakramentu, zupełnie wyjątkową miłością między ludźmi. Dlatego też na jego ramieniu znajdują się gołąbki ofiarne, a on sam jest przedstawiony w geście dyskretnie wyciągniętych ramion. Po drugiej stronie znajdują się rodzice Maryi – Joachim i Anna, którzy stanowią jakby jedną postać, co również jest wyrazem miłości, której owocem jest Niepokalana. Ponad nimi znajdują się aniołowie z gromnicami, co samo w sobie jest symbolem światłości Chrystusa. Na samym szczycie natomiast znajduje się cherubin, anioł z najwyższego chóru anielskiego, najdoskonalszy, rozpalony Bożą miłością, bo faktycznie, nad całą tą sceną roztacza się miłość.
Chwała całego przedstawienia wydaje się rozlewać na całą ziemię. Domy w tle są również rozświetlone, a ich dachy, poprzez niebieską barwę wyrażają spoczywającego ponad wszystkim Ducha. Moment zaśnięcia Maryi jest więc momentem narodzenia nowego Jeruzalem, w którym jedynym źródłem światła jest pełen chwały Chrystus…
Te wszystkie opisane powyżej elementy, są zaledwie poszczególnymi wyrazami, które trzeba nauczyć się czytać coraz głębiej i zupełnie inaczej niż tego nauczyliśmy się patrząc tylko na nasz świat. Ikona bowiem radykalnie wywraca nasze spojrzenie na świat do góry nogami. Jeśli nauczyliśmy się patrzeć na to, co nas otacza i nauczyliśmy się nazywać słońce, księżyc, gwiazdy, góry i morza… i wiemy czym one są i jaką maja wartość w naszym ludzkim świecie, to ikona chce nam powiedzieć: zapomnij o tym wszystkim! To wszystko co widzisz (albo: jak widzisz) jest kłamstwem!
A później ona sama chce nas uczyć niczym swoje własne nowonarodzone niemowlę, wskazując po kolei i powtarzając nowe nazwy, nowych rzeczy, nowego świata… ciesząc się przy tym naszym ogromnym zdumieniem: „oto jest Słońce…, oto są Gwiazdy… oto jest Świat Prawdziwy…”. Ikona chce objaśniać nam wszystko jak wyjaśnia się dziecku, które pierwszy raz otworzywszy oczy dziwi się i cieszy, a jednocześnie płacze i boi się tego wszystkiego co nowe, bo po prostu nagle, pierwszy raz w życiu widzi…
Malarstwo zachodnioeuropejskie, oczywiście to tradycyjne, przed nastaniem nowych nurtów jak kubizm czy abstrakcjonizm, nazywane jest malarstwem iluzorycznym, ze względu na fakt, że jego celem (przynajmniej jeśli chodzi o formę) jest oddanie jak najdoskonalszej iluzji rzeczywistości. Malarze latami studiowali anatomię, perspektywę, teorię kolorów, zasady optyki, po to, żeby ich obrazy jak najwierniej oddawały i przypominały rzeczywistość. Ikonopisarze wschodni natomiast we wprowadzeniu iluzorycznych środków formalnych takich jak światłocień czy perspektywa zbieżna, które pozwalają na dokładniejsze odwzorowywanie świata, wyraźnie dostrzegają zdradę Prawdy Bożej. W ich odczuciu zachodni artyści malując w ten sposób dają tylko dowód, że przestali dostrzegać prawdziwy świat.
W ikonie wszystko jest odwrócone. Światło nie pada z zewnątrz, ale świeci od wewnątrz. Perspektywa nie jest zbieżna, ale odwrócona. Barwy nie są naturalistyczne, lecz symboliczne, kształtami postaci rządzi bardziej geometria niż anatomia, pejzażami zaś schemat, nie zaś geologia.
Ikona nie używa zasad odwzorowania świata, gdyż jest przekonana, że ten świat jest iluzją. On nie pokazuje nam pełnej i czystej prawdy, bo sam w sobie nie ma do niej bezpośredniego dostępu. Jest raczej czymś w rodzaju zasłony spoczywającej na tym, co jest rzeczywiste, a my patrząc na świat zaledwie możemy odgadnąć to, co się znajduje pod jego powłoką. Ikona Zaśnięcia natomiast uświadamia nam to w sposób szczególny…

Zaśnięcie Bogarodzicy (fragment)
Kiedy spojrzymy w samo centrum tej ikony, to widzimy uwielbionego, pełnego światłości Chrystusa, który na rękach trzyma duszę Maryi w postaci niemowlęcia. Już sam ten fakt łamie całą rzeczywistość widzialną (śmierć) i wskazuje na to, co dzieje się naprawdę (nowe życie). Ikona w swojej wymowie powtarza dokładnie słowa z Ewangelii: „Ona nie umarła, tylko śpi”. Ciekawe jest również to, że w Ewangelii Jezus wypowiada te słowa względem dziewczynki nazywając ją Talitha, co dosłownie przetłumaczone oznacza „nowo narodzone jagniątko”. Tego określenia w czasach Jezusa używano jako najbardziej czułego i pełnego miłości zwrotu do malutkiej dziewczynki, lub oblubieńca do oblubienicy. Oznaczał on niezrównaną i wyjątkową miłość.
W ikonie Zaśnięcia ten fakt ma wyjątkowe znaczenie, ponieważ jej centralne przedstawienie (Jezusa trzymającego dziewczynkę – Maryję) spontanicznie nasuwa skojarzenie z ikonami, na których to Matka Boża z czułością i niezrównaną miłością trzyma na swoich dłoniach Dzieciątko Jezus. Na ikonie Zaśnięcia ów układ jest dokładnie odwrotny!

Matka Boża Włodzimierska
W ikonach maryjnych postać Bożej Rodzicielki dominuje, otacza małego Jezusa, ale jednocześnie na Niego wskazuje i stawia Go w centrum. Jest tak dlatego, bo ikony maryjne są jakby „mapami” naszego świata, uczącymi nas modlitwy. Na nich to (Kto!), co najważniejsze jest otoczone większą rzeczywistością „tego świata”, i tylko przez wiarę można rozpoznać, co (Kto!) jest najważniejsze. Chrystus stał się Ciałem – przybrał ciało z Maryi Panny. Dzięki temu Jego Bóstwo stało się obecne w ciele. Dostrzec je możemy jednak tylko przez wiarę, bo jest ono przysłonięte przez rzeczywistość świata widzialnego. Dlatego Maryja, która dominuje na ikonach, trzyma mniejszego Jezusa, wskazując jednak na Niego. Ikony maryjne przez to same w sobie wyznaczają kierunek zwracania się do Boga, uczą modlitwy, każą nam wpatrywać się w to, co niewidzialne poprzez to co widzialne.
Na ikonie Zaśnięcia natomiast układ jest odwrócony. Wychodząc z konkretnego historycznego faktu śmierci Maryi, ikona daje nam pewnego rodzaju „eschatologiczny przed-obraz” rzeczywistości, nie pokazuje iluzji tego świata, ale prawdę samego Boga. To On przecież panuje nad wszystkim. Wszystko w Nim (Chrystusie) zostało stworzone i wszystko w Nim jest zatopione. To prawda, że On przychodzi na nasz świat i że rodzi się w naszych sercach. ale ta dominacja naszego istnienia w którym On może „zaistnieć” ma w sobie coś z ludzkiej pychy. W rzeczywistości to my się w Nim rodzimy. I my pierwsi jesteśmy przez Niego ukochani (por. 1J 1, 10). Tak naprawdę przecież istniejemy właśnie dlatego, że jesteśmy w Jego sercu… Chrystus z maleńką Maryją pokazuje rzeczywistość bardziej realną, niż ta, którą teraz możemy ogarnąć. Słowo staje się centrum chociaż samo w sobie odwiecznie jest przestrzenią istnienia wszystkich rzeczy. A na ikonie Matka staje się dzieckiem, małą dziewczynką w objęciach swojego Syna. Bo w Nim przecież tak naprawdę poruszamy się i jesteśmy…