WIDZIELIŚMY PANA! – część II

intro2.jpgDrugie wydarzenie podczas którego uczniowie spotkali Pana i rozpoznali Go, a które postaramy się odczytać w świetle ikonograficznych świadectw jego rozumienia, miało miejsce nad jeziorem Tyberiadzkim. Cała sytuacja rozpoczyna się od powrotu Piotra do swojego poprzedniego zajęcia jakim było rybołówstwo. Przebywający z Piotrem uczniowie postanowili pójść i łowić ryby razem z nim. Ewangelia opowiada, że pomimo żmudnych wysiłków nie udało się uczniom nic złowić. I w tym momencie na brzegu pojawił się pewien człowiek, który najpierw zapytał rybaków czy coś złowili, a kiedy usłyszał w odpowiedzi, że niestety ich wyprawa zakończyła się fiaskiem poprosił ich, żeby jeszcze raz zarzucili sieci. Po spełnieniu tej prośby „nieznajomego” przybysza okazało się, że połów był tak duży, że uczniowie ledwo zdołali dobić ze złowionymi rybami do brzegu. Istotne tutaj jednak jest to, że w momencie, kiedy połów w cudowny sposób stał się tak bardzo obfity, to jeden z uczniów (ten, którego Jezus miłował) krzyknął do Piotra: „To jest Pan!”.

Warto tutaj zwrócić uwagę na dwa fakty. Po pierwsze wydarzenie cudownego połowu jest opisane w Ewangeliach dwukrotnie. Po raz pierwszy wydarzenie takie ma miejsce podczas powołania Piotra. Wtedy to Jezus, którego Piotr jeszcze nie zna, poprosił go, żeby zarzucił sieci, po czym dokonuje się cudowny połów. Wtedy to Piotr rozpoznaje w nieznajomym człowieku Mesjasza, pada mu do stóp i mówi: „Panie, odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny”. Jezus natomiast mimo jego grzeszności powołuje go i obiecuje, że stanie się rybakiem ludzki. Drugi raz identyczne niemal wydarzenie ma miejsce po zmartwychwstaniu, co jednak dziwne, Piotr, który już kiedyś doświadczył niemal identycznego cudu, nie rozpoznaje Pana, lecz rozpoznaje Go „umiłowany uczeń”. Warto więc zadać pytanie, dlaczego Piotr nie rozpoznaje Chrystusa i kim jest ów „umiłowany”, który Go rozpoznaje?

Odpowiedź na pierwsze pytanie może wiązać się z wydarzeniami, które miały miejsce kilka dni wcześniej, podczas męki Chrystusa. Piotr jest uczniem, który niewątpliwie zna Pana. On jako pierwszy rozpoznał w Nim Syna Bożego, co, jak stwierdził sam Jezus, nie było naturalnym rozpoznaniem, ale związane było z nadprzyrodzonym działaniem w nim wiary (nie ciało i krew ci to objawiły, ale Ojciec mój niebieski). Niemniej w czasie męki, a dokładnie w czasie przesłuchania Jezusa przed sanhedrynem, ten sam Piotr trzy razy zadeklarował stanowczo: „nie znam tego człowieka”. To może sugerować nam, że poznanie, albo rozpoznanie Chrystusa jest związane z naszym ustosunkowaniem się do Niego, czyli znowu, tak jak poprzednio z relacją. Słowa Piotra stają się jakby fatalnym proroctwem i przekleństwem, które on sam na siebie sprowadza. W momencie więc, kiedy świadomie odrzucamy nasze poznanie Jezusa, który objawia nam siebie i swoją prawdę, nasze oczy wiary po prostu gasną. Mówiąc inaczej, za każdym razem, kiedy swoją postawą składamy deklarację, powodowaną oczywiście egoizmem i strachem, że nie znamy Jezusa i Jego nauki, to faktycznie przestajemy być na Niego wrażliwi. A dzieje się tak w praktyce w tych momentach, kiedy świadomie grzeszymy. Każdy grzech, jest niemą, lecz krzyczącą niemal każdą cząstką naszej egzystencji deklaracją, a właściwie wyparciem się znajomości Jezusa. Jeśli grzeszysz i swoim grzechem zapierasz się pana to Go nie rozpoznasz w swoim życiu. Zatem w tym momencie ujawnia się prawda słów Jezusa z kazania na górze: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”.

Kim natomiast jest ów uczeń, który rozpoznał Pana? Chociaż ów uczeń nie jest w całej Ewangelii Janowej wymieniony z imienia (opowiadanie to mieści się w Ewangelii według świętego Jana), to jednak tradycja identyfikuje go właśnie z Janem. Związane jest to z przypuszczeniem, że Jan, który jest autorem owej Ewangelii, przez skromność nie wypowiada wprost swojego imienia, identyfikującego go z „umiłowanym uczniem”. Egzegeza jednak świadczy o tym, że aczkolwiek taka identyfikacja nie jest błędna, to jednak sama konstrukcja Ewangelii Janowej jest tak skomponowana, że owo przemilczenie imienia tajemniczego ucznia nie tylko jest świadectwem skromności. Uczeń ów nie posiada imienia, gdyż jest on postacią typiczną. Sama narracja Ewangelii sugeruje czytelnikowi możliwość utożsamienia się z owym uczniem. Ewangelia jak wiadomo, nie jest tylko świadectwem historii, ale jest opowieścią o zawsze aktualnej rzeczywistości. Brak imienia owego ucznia jest zabiegiem, który ma wprowadzać możliwość utożsamienia się z nim czytelnika. Zatem, każdy, kto czyta Ewangelię i daje jej wiarę, może w owym umiłowanym uczniu odnaleźć siebie.

Ponadto, ów uczeń, na co również wskazuje sama kompozycja Ewangelii, jest obrazem Kościoła. To Kościół jest umiłowanym uczniem, To Kościół trwa wiernie pod krzyżem Chrystusa. To Kościół – Mistyczne Ciało, którego głową jest Chrystus, przez nierozerwalny związek ze swoją Głową jest synem Maryi – Nowej Ewy. I w końcu, to Kościół jest tym, który zna i rozpoznaje swojego Pana. Zatem każdy chrześcijanin, nawet Piotr, potrafi rozpoznać Chrystusa nie sam z siebie, ale właśnie dzięki Kościołowi.

Piotr zatem, pomimo przekleństwa, które sam sprowadził na siebie swoją niewiernością, jest w stanie rozpoznać Pana wtedy, kiedy wsłuchuje się w głos Kościoła. Tak o tym świadczy Ewangelia. Natomiast głębsze zrozumienie w jaki sposób to „poznanie” urzeczywistnia się, ukazują nam ikony.

53141.x.jpg

Ikona którą kontemplujemy ukazuje nam łódź wypełnioną uczniami, ciągnącą za sobą sieć pełną ryb. Na brzegu stoi Chrystus z przygotowanym posiłkiem (ryba oraz chleb). Piotr tymczasem ukazany jest jako zanurzony w wodzie, do której wskoczył, żeby przypłynąć do Jezusa. W jaki sposób te wszystkie elementy mamy rozumieć?

Łódź w ikonografii oznacza oczywiście nie co innego, ale łódź Piotrową, czyli Kościół święty. Ten Kościół jest na pełnym morzu i dokonuje skutecznego połowu dzięki Chrystusowi. Chrystus czeka na brzegu, czyli u kresu wyprawy Kościoła, z przygotowaną ucztą, którą możemy rozumieć bądź jako Eucharystię (każda Eucharystia jest szczytem działalności i istnienia Kościoła), bądź jako ucztę eschatologiczną, czyli spełnioną egzystencję ludzką w obecności Boga, na godach Baranka.

Piotr natomiast jest zanurzony w wodzie. Nie bez znaczenie jest fakt, że woda otacza go całego. Ikonografia nie przedstawia trójwymiarowych, iluzorycznych obrazów, ale płaskie i schematyczne. Jeśli więc woda otacza na ikonie całą postać, to tym samym chce powiedzieć, że owa postać jest zanurzona. Tak jest na przykład na ikonie Chrztu Jezusa w Jordanie, gdzie, pomimo iż Jezus stoi wyprostowany, to rzeka w której stoi jest tak odmalowana, żeby otaczać Jezusa od stóp do głowy. W istocie bowiem zanurzenie jest ikonograficznym przedstawieniem właśnie chrztu (chrzest – gr. βάπτισμα, oznacza tyle co „zanurzenie”). Owo zanurzenie, które jest jednym z sakramentów, oznacza zanurzenie w Misterium Chrystusa – zanurzenie w Jego śmierci, by mieć udział w Jego zmartwychwstaniu. Chrzest w pierwszych wiekach odbywał się poprzez zanurzenie całego ciała, co miało symbolizować faktyczne „zatonięcie”, wejście w śmierć, po to, by utożsamić się z wchodzącym świadomie w swoją śmierć Chrystusem. Zatem zanurzenie Piotra może oznaczać po prostu jego obmywający i odradzający chrzest. Jest tylko jeden problem.

Otóż chrzest jest tą rzeczywistością, która człowieka włącza w rzeczywistość Kościoła. Zatem, gdyby ikona chciał przedstawić chrzest, powinna ukazać człowieka, który jest zanurzony w wodzie, ale poprzez to zanurzenie płynie w kierunku łodzi-Kościoła, a oddala się od lądu-Babilonu. Tutaj mamy sytuację zgoła inną. Piotr jest zanurzony, ale wyrusza on z miejsca, którym jest łódź-Kościół i płynie w kierunku Nowego Jeruzalem – miejsca w którym czeka Zmartwychwstały Chrystus z ucztą oznaczającą Radość Nieba. Zatem to ikoniczne zanurzenie o ile oznacza chrzest (bo faktycznie jest zanurzeniem), to jednak pokazuje również wewnętrzną dynamikę chrztu, jego konsekwencje i zobowiązanie, którego wypełnienie jest konieczne, by rozpoznać i osiągnąć jedność ze Zmartwychwstałym.

Cała sytuacja przedstawia się zatem w następujący sposób: żeby rozpoznać Chrystusa, koniecznie trzeba należeć do Kościoła, Ewangelia bowiem świadczy, ze to z pokładu łodzi-Kościoła dokonuje się rozpoznanie Zmartwychwstałego. Nie wystarczy jednak tylko być, ale koniecznie trzeba być wsłuchanym w głos Kościoła – gdyż to „umiłowany”, który jest typem Kościoła wypowiada słowa „To jest Pan”. Człowiek ochrzczony, nawet jeśli jest na pokładzie Kościoła, to o ile grzeszy, o tyle traci wrażliwość na obecność Jezusa. Kościół tę wrażliwość posiada ze swej natury (jest święty). Ponadto, jeśli chcemy faktycznie rozpoznać i doświadczyć obecności Jezusa, na którą wskazuje Kościół, nie tylko musimy być ochrzczeni, ale musimy żyć rzeczywistością chrztu. Jeśli więc chcesz być wrażliwy na glos Boga, chcesz Go rozpoznawać w swoim życiu, to konieczna jest gotowość na oddanie życia – na codzienne umieranie, bo to ono wprowadza nas w dynamikę Misterium Chrystusa – co pokazuje nam ikona, która z Piotra, pomimo jego grzeszności, czyni człowieka, który w końcu rozpoznaje i dosięga Pana! Zawiódł i dlatego utracił Jego znajomość. Pozostał jednak wrażliwy na głos Kościoła, a ponadto, nie tylko był słuchaczem, ale to, co usłyszał determinowało jego działanie, aż po gotowość rzucenia się w fale śmierci, i dlatego też mógł doświadczyć obecności Pana.

A zatem w tym przypadku również Ewangelia i ikonografia zwracają nam uwagę nie tyle na zewnętrzne aspekty, których przebadanie i wyśledzenie może nas doprowadzić do „wytropienia” Jezusa w naszym życiu, ale wskazuje na wewnętrzną rzeczywistość, realizującą się w postawie skłonnej do słuchania (co jest istotą wiary), oraz gotową do złożenia ofiary z własnego życia, co dopiero jest warunkiem faktycznego rozpoznania Pana, który na pierwszy rzut oka jest nierozpoznawalny.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s